Dolomity – pasmo górskie w północno-wschodniej części Włoch. Tak, znowu Włochy. I tak od 35 lat, tylko odwiedzane regiony Włoch się zmieniają. 

Dolomity to było moje marzenie podróżnicze, od kiedy zjechałam dwa lata temu z D. na moto, część przełęczy alpejskich. Widziałam wiele przełęczy, ale gdy wjechaliśmy na słynne włoskie Stelvio i austriackiego Großglockner’a poczułam inny wymiar gór. Zobaczyłam ich dostojność, surowość i niedostępność dla cywilizacji. One zawsze były i będą wysoko, dumne, spowite często śniegiem przez cały rok, otwierane w zależności od stanu pogody dla gości. 

To Góry decydują kiedy i kto może je odwiedzać. Czyli tak na prawdę można wjechać na wysokie przełęcze od połowy czerwca do może końca września jak Góry pozwolą i zechcą nas ugościć bez śniegu, z przejezdnymi trasami.

Passo Sella
Marzyłam, żeby oglądać i czuć góry nie tylko z drogi motocyklowej/ samochodowej, ale tak od środka, bo wiedziałam, że tam to dopiero jest dla mnie raj. Przymierzałam się do tematu, ale ja nigdy nie byłam przecież w górach, raz tylko szłam do Morskiego Oka i później do Doliny 5 Stawów i tyle by było tego trekkingu górskiego. Okazja się nadarzyła. Koleżanka szukała do grupy dolomitowej kolejnej osoby. I to miałam być Ja i mój tydzień w Dolomitach. 

Miał być trekking i ferraty w DOLOMITACH. Yes, yes. 


Wakacje moje świetnie nakładały się na wakacje Dziewczynek. Kolejny argument, żeby jechać. Kupiłam sprzęt: lonżę, uprząż, kask, rękawiczki, kijki do trekkingu. Wszystko można wypożyczyć w sklepach górskich – ale wolałam mieć swoje, bo mam wtedy większy spokój w głowie – bo nie wiem, czy ktoś już np. nie skorzystał z amortyzacji lonży spadając z jakiejś trasy. 

Wakacje w Dolomitach, moje „oczekiwania“: 
  • trekking w wysokich górach, tam gdzie jest zimno i surowo, wjazd kolejkami, schodzenie po kolejnych pasmach roślinności, zaczynając od jej braku, 
  • zobaczenie podczas trekkingu jeziorek, wodospadów, 
  • ferraty, czyli wspinanie się na strome góry, przy pomocy lonży, uprzęży i siły nóg i rąk.
Cały program został zrealizowany przy pomocy fantastycznych kompanek wakacyjnych. Siła kobiet wykorzystana w 1000 %. Lubię kobiece wyjazdy. 

Dolomity są górami we Włoszech i tak jak wszystkie atrakcje turystyczne we Włoszech są malownicze, ciepłe, przyjaźnie uśmiechające się do turystów. Dla mnie to takie kolejne zaproszenie w ładne włoskie miejsca, tym razem do Trydentu. 

Trasa Warszawa Dolomity/ San Martino di Castrozza

Jechałyśmy moim samochodem, ja jako kierowca, Trasa liczy 1450 km. w jedną stronę. Jechałyśmy przez Wrocław, Drezno, Monachium, przełęcz Breneńska i dalej już w stronę Passo Rolle obok którego było nasze miasteczko. Trasa do pokonania w 16- 18 godzin z postojami, my jechałyśmy „na raz“, bez noclegu po drodze. Już od Warszawy jest dobra autostrada, jedzie się komfortowo. Zjazd z autostrady następuje dopiero 70 km. przed naszym miejscem zakwaterowania. Wiemy też już, że koniecznie musimy następnym razem omijać sobotę – wtedy są korki niemiłosierne w Niemczech spowalniają bardzo czas podróży. Tak właśnie miałyśmy wczoraj, ale za rok inaczej się zorganizujemy. 

Jazda po krętych drogach dolomitów to powolne wspinanie/ zjeżdżanie po dość wąskich drogach, zakrętach agrafkach. Pierwszy dzień idzie średnio, ale każdy kolejny dzień to też kolejny sukces w nabywaniu umiejętności w jeżdżeniu po serpentynach. Mnóstwo radarów w miasteczkach, dopuszczalna prędkość to 50 km/h. Ale to tylko sprzyja delektowaniu się atmosferą i widokami w podróżach z/ na stoki i aktywności. W następnych postach więcej o tym co można zobaczyć, robić w Dolomitach jak się zjedzie z drogi głównej. A poniżej fotosy z pierwszego poranka, gdy wyszłam na poszukiwanie krów, które bardzo dźwięcznie towarzyszyły mi przy porannej kawie.


San Martino di Castrozza 

Widok przy wejściu do hotelu 



Szczęśliwe krowy typu Milka, budzące o poranku turystów 



Podczas podróży na ferraty - takie widoczki