Na Florydzie byliśmy już dwa lata temu, ale niedosyt został i wróciliśmy. Bardzo lubię tutejsze naturalne atrakcje turystyczne. Jest tego tyle, że „fajnie” by było pracować „zdalnie” i móc z rodziną zwiedzać i jeździć. No od czasu do czasu wrócić do Łomianek do domu i do ogródka, a potem znowu. Amerykanie są świadomi swoich dóbr, i w sposób optymalny/ zarobkowy wykorzystują te miejsca. Zabrzmiało to trochę komercyjnie, ale, ale…Jest to bardzo sprawiedliwa wymiana handlowa moim zdaniem. Płacimy większe ceny w miejscach atrakcyjnych turystycznie, ale też "dostajemy" bardzo dobrze przygotowaną bazę turystyczną. Sklepy, jedzenie, toalety, piękne widoki podczas tras przejazdowych, które są szerokie, bezpieczne. Jeszcze rok temu podróżując po Kalifornii po raz kolejny zrzymałam się nad jedzeniem, że nie ma co jeść, że hamburgery - ale bum, zmiana w głowie i postrzeganiu amerykańskiej rzeczywistości. Jest multum restauracji po drodze, z normalnym jedzeniem, niekoniecznie muszę się śmiać z niezliczonych sieci hamburgerowni, z bekonatorami i innymi. Może to znowu kwestia otwarcia kolejnych klapek w głowie, aby zauważyć więcej i z tego skorzystać.

Tak jak pisałam wcześniej, bardzo lubię korzystać z doświadczenia innych podróżników, ich pracy włożonej w dzielenie się z innymi swoją znajomością terenu i często opisami gdzieś na ich blogach. Dlatego teraz, przed podróżą zgłosiłam się do Pawła z interameryka.pl z prośbą o przygotowanie trasy. Paweł w 12 godzin przygotował nam piękną trasę, „uszytą” na miarę naszych zapotrzebowań, czyli „slow travel” bez napinki, z dużą ilością natury, miastami - tam gdzie musimy być jak turyści, i częścią shoppingową - tak jak większość turystów w USA lubię robić tutaj zakupy ciuchowe.

Pierwszym miejscem na naszym planie było Miami. Tutaj dolecieliśmy BA i tutaj jeszcze w Wawie wynajęliśmy apartament z kuchnią, na 3 noce. Dobry pomysł na aklimatyzację i połażenie po gigantycznie zatłoczonym turystycznie Miami. Tak, Miami jest oznaką luksusu, ogromnego bogactwa, blichtru…Absolutnie nie moje klimaty miejskie, ale chciałam zobaczyć, byłam i wrócę na jedną noc przed wylotem do Londynu. Jeżeli ktoś by chciał szczegółowo bardziej o Miami to zapraszam i polecam stronę Pawła (link wyżej).


Miami, downtown, widok z łódki

Byliśmy w downtown, byliśmy na słynnym rejsie Billioneire Row, byliśmy w tej najbardziej turystycznej części nabrzeża, skąd właśnie odpływają łódki opływające rezydencje najbogatszych ludzi świata, warte biliony dolarów…To nie moje, ale cała łódka emocjonowała się przy kolejnym domu słynnych raperów, piosenkarzy, aktorów….Byliśmy też przejazdem i na kawę w kubańskiej dzielnicy. Jak różnej od „billionaire Row” - ale to pewnie tak jak w każdym mieście. Byliśmy też w wakacyjno/ turystycznych miejscowościach pod Miami - biały piasek, szerokie i puste plaże, turkusowa woda, słońce - robią klimat tak, że chciałbym tak mieć często :)

Miami, tak na prawdę, to miasto gigantycznych dysproporcji, ogromny przepych, który widać na każdym kroku i wielka bieda. Ukształtowanie terenu, warunki klimatyczne wykorzystane optymalnie do zaproszenia turystki i tworzenia fantastycznego PR’u miasta. Ale zdziwiło mnie, że to miasto zaczęło się rozwijać dopiero w czasie II Wojny Światowej, kiedy została stworzona tutaj wielka baza wojskowa. 70% mieszkańców to Latynoamerykanie - dacie wiarę? Miasto zostało zasilone mieszkańcami przez dwie wielkie fale emigracji z Kuby 1960 rok (tutaj poszli najbardziej bogaci, którym z Fidelem było nie po drodze), i w 1980 roku, 150 tys. osób biednych, chorych, więźniów kubańskich. Hiszpański jest w Miami językiem głównym, angielski jest tak przy okazji. Dlaczego Miami jest takie obrzydliwie bogate? Bo zaraz po drugiej fali imigracyjnej kubańczyków, Miami stało się jednym z największych ośrodków przeładunku kokainy z Kolumbii, Peru i Boliwii w USA. Biznes narkotykowy przyniósł biliony dolarów zysków, co szybko zostało zainwestowane w lokalną gospodarkę przez organizacje pod przykrywką. Wraz z kasą wzrosła przestępczość .... magia Miami.....Co nie zmienia faktu, że 27 stopni celsjusza w lutym bardzo mi się podoba, białe szerokie, puste plaże też, i woda turkusowa bardzo relaksuje duszę i ciało.


Skrzyżowanie sławnej Ocean Drive z 5 street, Miami 2020

Miami Beach aka South Beach, Miami 2020

My The B's (part of), Miami Beach aka South Beach 2020


Uziemienie w nowym miejscu, Miami Beach 2020

Podoba mi się bardzo klimat uliczek położonych tuż nad oceanem: Ocean Drive, karaibskie klimaty drewnianych, jasnych domów z błękitnymi wstawkami, a za nimi wysokie do nieba apartamentowce i biurowce.

Zostawiliśmy Miami po 2 pełnych dniach i kawałeczku jednego i ruszyliśmy szerokimi drogami w kierunku sławnego i karaibskiego Key West.