Jak dobrze, że mamy rok 2020, ja mam 45 lat, a poziom samoświadomości Świata rośnie i rośnie. Mam wrażenie, że skala zjawiska „poświęcającej się matki” wyraźnie maleje…A może tylko wydaje mi się, że maleje. Na chwilę byłam w tych klimatach poświęcając się dla dzieci, czy małżeństwa - ale dość szybko otrzeźwiałam z tego mojego „czynienia dobra”….i wiem jak tam jest….wiem, jaka tam się toczy nieuczciwa gra…..

Jak jest?

Poświęcanie się dla innych nie ma nic wspólnego z byciem użytecznym, pomocnym, czy byciem „tak po prostu” dla innego człowieka. Poświęcająca się matka odda wszystko: uczucia, czas, porzuci bliskość z partnerem, relaks, samozadbanie, bo dba o innych. Ale też oczekuje pochwały w której się przejrzy…Ta cała gra jest oparta na niedomówieniach, nieuczciwej relacji - bo jeżeli osoba coś daje, nie zwracając uwagi na swoje potrzeby, wartości, podświadomie ona oczekuje:

* pochwały, która zbuduje jej wartość,
* bycia zauważoną, zadbaną przez innych, (bo sama nie umie tego zrobić)
* usłyszenia dobrej opinii o niej, która choć trochę ją zbuduje, (bo sama bardzo źle o sobie uważa)
* druga osoba postąpi tak jak ona by chciała - bo wtedy poświęcająca się sama poczuje się bezpiecznie, kontrolując kolejne ruchy w relacji…

a to wszystko okraszone jest zazwyczaj cierpiętnictwem i… oczekiwaniem nagrody (bo słowo dziękuję dla poświęcacza to za mało). Cały pakiet cierpienia niesionego z tą „pomocą” jest przekazywany drugiej osobie w pakiecie z nieujawnioną energią rodzącą poczucie winy w tym co otrzymał pomoc….Bo jak on teraz ma się odpłacić za te wszystkie „dary” i poświęcenie…..? no jak?

Poświęcanie się dla innych, to ignorowanie własnych potrzeb. To nie słuchanie swojego ciała, serca, bo po prostu nie umiem tego zrobić. Ciało, serce może krzyczeć: przytul mnie, daj mi chwilę odpoczynku, a ja nie….bo muszę teraz właśnie odkurzyć dom, pójść po zakupy, zawieźć mojego szesnastoletniego Bombla na spotkanie z kumplami - bo TO nie może zaczekać, zrobić sam, albo ktoś za mnie.

I to nie chodzi o miłość, empatię, uważność na potrzeby innych - to chodzi o lęk przed pobyciem ze sobą, o strach przed puszczeniem kontroli w relacji, o strach dla kogo będę żyć i jak będę żyć jak mnie nie będą już potrzebować?
Poświęcanie się to nałogowe uciekanie od siebie….ja nie potrafię, więc inni muszą zrealizować moje potrzeby: bycia kochanym, widzianym, ważnym dla kogoś, budowania poczucia własnej wartości, potrzeby docenienia….

Poświęcacze mają jeszcze jedną cechę: mają problem z przyjmowaniem czegoś dobrego od innych (od malutkiego „ładnie dziś wyglądasz” przez fizyczną pomoc (wniesienie zakupów do domu), kończąc na miłości, przyjmowaniu uczuć). Tylko robiąc coś dla innych „poświęcacz” może ugrać coś dla siebie (złudny cień uczucia, zainteresowania, bycia ważną dla kogoś).

Trudno jest się przyznać przed sobą samym, że tak jest….Ale ten moment kiedy przychodzi odwaga, siła ma wartość gigantyczną, bo wracam wtedy do siebie, poznaję w końcu co lubię, jakie mam opinie, nie boję się ich głosić światu - i uwierz mi taka właśnie będziesz najbardziej kochana, chwalona, podziwiana i to przez siebie samą….

SOS dla Ofiarnych Poświęcaczy:
  1. Koło życia i zakreślenie gdzie jestem w której jego części? To pokaże za czym w życiu tęsknię?
  2. Czy jestem szczęśliwa? Gdzie idę albo pędzę (jak ja kiedyś)?
  3. Jakie mam wartości, czy idę za nimi, jak je realizuję?
  4. Jakie są moje potrzeby, czy je realizuję z miłością i dobrocią dla siebie?
  5. Jakie przekonania stoją za moimi aktami poświęcania się? Jakie treści wdrukowano w moje DNA?
Koło życia - Dobrostan Ewy
Koło życia

Z chęcią porozmawiam o Twoich odkryciach….Czekam na mail/ telefon….

Cieszcie się życiem, sobą, chyba, że wybieracie poświęcanie się…..